Podsumowując prezentację nowego iPhone'a na konferencji WWDC widz mógłby poczuć się zbombardowany ilością nowości - problem w tym, że dotyczyły one jedynie jednego urządzenia - a to burzy pewien obraz firmy stawiającej na prostotę i minimalizm.

Apple, podobnie jak jakiś czas temu skasowało ze swojej nazwy człon "Computer" i systematycznie zaciera szlaki, które samemu kiedyś wyznaczało. Komputer nie jest już najważniejszy. Dla Apple, komputer to jak powiedział Steve Jobs, "ciężarówka, z którą zaczynamy się źle czuć" w zatłoczonym, dynamicznie rozwijającym się mieście. Wolelibyśmy się przesiąść na coś mniejszego i wygodniejszego.

Analogia jest aż nazbyt oczywista - na kawę do kawiarni nie będziemy niedługo chodzić z ułomnymi, nieporęcznymi laptopami, tylko iPadem, lub iPhone'em. Bo tak jest prościej.

I było prościej aż do dziś - Apple postawiło dzisiaj ważny krok w kierunku dominacji na rynku smartfonów, jednak kosztem prostoty. W iPhone 4 otrzymaliśmy pakiet "all inclusive" czyli nagrywanie i montaż filmów wideo w jakości HD, dwie kamery służące do rozmów wideo, dwa mikrofony, zoom cyfrowy, lepszy ekran, lepszą baterię, bardziej rozbudowany OS, który pozwoli nam na zakup tysięcy aplikacji w ramach jedynie kilkudziesięciu pulpitów dostępnych na jedno dotknięcie użytkownika… wymieniać można dalej. Słowem wygląda to tak, jakby firma poszła za głosem ludu - chcecie to macie, idziemy na całość - zapakujemy do pudełka ile fabryka mogła dać - i dorzucimy jeszcze silikonowe pokrowce w różnych kolorach - za jedyne 29 dolarów. Z logo Apple.

iPhone 4 staje więc do boju z najbardziej rozdmuchanymi sprzętowo telefonami-gadżetami dostępnymi na rynku, czyli z takimi tuzami jak HTC EVO 4G (kamera 8 Mpix, ekran 800 X 400) czy Nokia N8 (ekran AMOLED, wyjście HDMI). Serwisy z gadżetami z pewnością nie mogą się już doczekać konfrontacji - problem w tym, jak taką rzeczywistość skonfrontuje z realiami zwyczajny użytkownik, który oczekuje od produktów Apple prostoty i przejrzystego interfejsu. Firma z Cupertino jednak ostro obiera kurs na klienta masowego (choć wciąż tej bardziej zamożnej części) i na dynamiczny rozwój platformy mobilnej OS. Jeśli utrzyma tempo, to kto wie czy za 5 lat zamiast Mac OSX, na swoich komputerach użytkownicy nie będą instalować iOS. Bo w nadmiarze opcji i funkcji różnicy w obu przypadkach już widać nie będzie.

iPhone 4 to nie telefon dla mas pod względem ceny - ale ogromu możliwości i funkcji - jak najbardziej. Sprosta wielu wymaganiom i gustom. Dystans między smartfonem Apple a konkurencją mierzony ilością technicznych dodatków wciąż się zmniejsza. Pytanie tylko, czy o to chodziło klientom Apple? I od razu drugie - czy Apple to jeszcze w ogóle obchodzi ?

Rafał Pawłowski